piątek, 5 sierpnia 2011

Źródła


W jednym z moich domów mówiło się, że na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści, a językiem rosyjskim szczerze pogardzano. Wspominano też coś o gułagach, komunałkach, głodzie i innych strasznych rzeczach. Było też coś o brunatnych koszulach, Legionach Polskich i UPR. Oczywiście nie rozumiałam z tego nic a nic, ale oczywiście z dziecięcą ufnością przyjmowałam, że to co mówią, że jest dobre to jest dobre, a co złe to złe.
Mijał czas, własny rozum pracuje intensywnie nad tym, żeby poukładać sobie jakiś system wartości w świecie, który jak każdy widzi nie jest czarno-biały. Rezultat tej układanki jest na tyle dobry, że system ten funkcjonuje do dziś. Pewne rzeczy jednak zostały wdrukowane i jeszcze przy wyborze ogólniaka szczególną uwagę zwracam na to, żeby drugim językiem był niemiecki, a nie ten przeklęty rosyjski. Mało opłacalny jest to wybór, bo z niemieckiego zostają mi ze 2 mało użyteczne frazy: Ich verstehe nicht. Ich spreche kein Deutch, czy jakoś tak.
Ogólniak jest beznadziejny. Zblazowane dzieciaki z dobrych rodzin. Ambitne plany na przyszłość, wakacje w Alpach, megalomania. Nie mój komiks. Poza tym przeżywam okres pogardy wobec świata, bycia na nie i nawracania wszystkich na najedzenie mięsa (z tym akurat mam rację, świętą rację). Chodzę na wszystkie smutne akcje protestacyjne i obieram ziemniaki dla łódzkich bezdomnych. W klasie mam dwie koleżanki. Z jedną siedzę w ostatniej ławce na matematyce. A. mało mówi, dużo rysuje. Zaprzyjaźniamy się. A. jednak dużo mówi i jeszcze więcej rysuje. Jest w porządku. Kolega z innej ławki mówi mi: Ty to jak ty nie pijesz, nie jesz mięsa, to jesteś ten strejt edż. Nie wiem co to znaczy. Idę poszukać na internecie. Faktycznie chyba ma rację.
Z A. jedziemy razem na Open Hard Core Fest do Piaseczna. A. jest ustawiona z jakimś typem, a ja tak całkiem przypadkiem godzę się z nią jechać. Jest przemiło. Ładna pogoda, wszyscy jacyś tacy mili, uporządkowani. Typ jak to typ okazuje się nie za luksus i tak jakoś wychodzi, że lądujemy w nocy na Dworcu Centralnym w Warszawie. Zgadujemy się z A. o innym typie z Piaseczna, że wzór elegancji. Stylówa bezbłędna, koszulka w spodnie, naszywka vegan, co mi jako wegance neofitce niezwykle imponuje. Ania rysuje wzór elegancji na jakiejś karteczce. Karteczkę mam do dzisiaj.


Mija dużo czasu. Siedzę przed komputerem. Przeglądam jakieś wiadomości. Natrafiam na taki:
Petersburscy faszysci zamordowali anarchistę
W niedzielę 13 listopada w centrum Petersburga na placu Vosstaniya  śmiertelnie raniono nożem Timura Kuczarava - anarchistę, gitarzystę punkowych zespołów Sandinista! i Distress. W tym dniu w mieście odbywała sie akcja Food Not Bombs, w trakcie której pojawiło się kilku skinheadów. Po skonczeniu akcji, kiedy większość aktywistów już sie rozeszła, około 10 skinheadow zaatakowało 2 muzyków. Jeden z nich - basista grupy 'Potom budiet pozdno' - Maks 'Gribov' trafił do szpitala z wieloma ranami kłutymi. Timur zmarł na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń, przed przyjazdem karetki. Był anarchistą i antyfaszystą. Miał 20 lat.”
I był naszym wzorem elegancji.

Mija jeszcze więcej czasu. Stoję w pewnym moskiewskim mieszkaniu. Jest środek lata. Kuchenny parapet jest zastawiony kwiatami. Pokój zawalony książkami, płytami, ciuchami i nierozpakowanymi rzeczami. Po domu leniwie przechadzają się dwa koty. Na półce stoi zdjęcie Timura.
Parę dni później stoję z plecakiem na placu Vosstaniya po całonocnej podróży z Moskwy do Petersburga. Podróży najtańszym pociągiem, w wagonie z miejscami siedzącymi, bez przedziałów. W tym samym wagonie jechało kilku kolesi w ciuchach Fred Perry. Wyciągnęli wódę i flagę Romanowów nazywaną przez nich flagą Wielkiej Rusi (czarno-żółto-białą, która obowiązywała w latach 1858-1883). Wykrzykiwali rymowanki w stylu Adolf Gitler, Rudolf Gess, Gitlerjugen, SS. Jeden z nich niezwykle energicznie hajlował do piosenek z ipoda. Co było nawet śmieszne, bo już wtedy było wiadomo, że akurat ci debile nie mają tej nocy zabójczych zamiarów. Ale strach był. Statystyki są straszne.


Według danych wygrzebanych w jakimś artykule z maja 2008 roku czytam, że Moskiewskie Biuro Praw Człowieka podaje, że od rozpoczęcia roku w napaściach na tle nacjonalistycznym zginęło już 72 cudzoziemców. W 2007 roku w całej Rosji zginęło 50 osób. W Rosji giną też działacze antyfaszystowscy, społeczni, polityczni. Giną dziennikarze i małe dziewczynki, które miały pecha urodzić się o trochę innym kolorze skóry czy rysach. Khursheda Sultonova została zadźgana na śmierć w Petersburgu przez grupę nastoletnich skinów. Była Tadżyczką. W chwili śmierci 9 lutego 2004 roku miała 9 lat. W filmie „Rosyjska wściekłość” jest wstrząsająca scena jak koleś opowiada o tym jak zabijał taką dziewczynkę na oczach jej ojca.  A na pytanie czy nie szkoda było mu małej odpowiada, że nie, bo wyrosła by z niej kobieta rodząca wrogów narodu.


Takie straszne rzeczy dzieją się w tej Rosji. Ale będąc turystą ciężko to odczuć. Trudno ferować wyroki gdy widziało się tylko Moskwę i Petersburg. Przechadzając się po pięknym mieście, bardzo zadbanym, pełnym atrakcji  i życia, spotykając fantastycznych ludzi, popijając kwas i obserwując spokojny nurt Newy trudno uwierzyć, że Petersburg bywa nazywany rosyjską stolicą rasizmu.
Może dlatego Rosja tak fascynuje.
W końcu zobaczyłam drzewo, na którym wieszano komunistów. Nienawiść mnie nie interesuje. Tamtego domu już dawno nie ma. Język rosyjski – jeden z lepszych. Trochę potrafię się nim posłużyć, ale jeszcze mało.

1 komentarz:

  1. Elo, ja tak sie przywitam i o korekte doprosze, bo widze ze masz napisane, ze o "najedzenie mięsa" walczylas, a jak Cie znam, tak za bardzo nie chce mi sie wierzyc, ze chcialas kogos miesem najadac. Albo najadac mieso. #spallistpoprzeczytaniu

    OdpowiedzUsuń