czwartek, 18 sierpnia 2011

Zwierzoki w Rosji | Motyw 1


Z rosyjskich zwierząt najlepiej zapamiętałam dwa przeurocze, rozkosznie upasione kocury moich gospodarzy. Kocury o wdzięcznych imionach Nausea, w skrócie Nusia i Ronja. Imię Ronja kojarzy mi się z bardzo odległym w czasie, cudownym dniem na działce w podłódzkich Kęblinach. Deszcz bębni o dach jeszcze niewykończonego domu. W ledwo co otynkowanych ścianach mieści się minimal sprzętów, dwa łóżka polowe, jakieś krzesło, turystyczny stolik i chyba niewiele więcej. Ja leżę pod kocem i przeżywam najlepsze zbójeckie eskapady z Ronją bohaterką ostatniej książki Astrid Lindgren. Nausea to zupełnie inny sentyment.




Pamięć wypełniły mi też inne obrazy zwierząt. Żadna to tajemnica, że stosunek zwierząt ludzkich do zwierząt nie-ludzkich jest w przytłaczającej większości niezbyt fajny. Przykładów wykorzystywania zwierząt i zadawania im cierpienia nie trzeba szukać daleko. Na wczasach naprawdę chciałoby się zapomnieć o zniewalaniu tych wszystkich niezwykłych istot, o przedmiotowych traktowaniu, o braku szacunku do życia. No, ale nie da się. Biją po oczach obrazy takie, nóż otwiera się w kieszeni, serce się z żalu ściska. To złe uczucie bezsilności, współczucia i wściekłości. Pewnie dobra mieszanka na wrzody i takie takie. Wraca ono do mnie za każdym razem jak przypomnę sobie o kurze znoszącej jajka w drucianej klatce, o koniu jadącym na rzeź przez pół Europy, o szczurze na którym wykonują jakieś bezsensowne badania czy o miliardach (bilardach tryliardach i innych kosmicznych liczbach) zwierząt, które utraciły wolność i przeważnie też życie i o tych które jeszcze to czeka.

Na wakacjach powinno się mieć wolne od złego. I chyba tylko dlatego nie zrobiłam żadnych zdjęć motywom, o których za chwilę. Pierwszy motyw. Droga do Moskwy. Piękny dzień, świeci słońce, drogi właściwie puste. Przy drodze przystanek na przechadzkę po lesie. Okazuje się, że rosyjskie lasy są przebogate i po zrobieniu dwóch kroków w kierunku drzew można pakować do buzi całe garście soczystych jagód, aromatycznych poziomek, a z intensywnie zielonego mchu wyciągać złociutkie kurki. Sielana. Przy drodze co jakiś czas stoją babuszki sprzedające te leśne dobroci. Żaden to niezwykły widok, handel przydrożny i u nas całkiem kwitnie. Ale co kilkadziesiąt kilometrów mieszczą się stoiska, które dość mnie zaskakują. Na drewnianych ławach wystawione są wypchane zwierzęta. Trofea myśliwskie, dekoracje do salonu czy nie wiadomo czego. Zwierzęta, które w naturze zachwycają, ale też budzą grozę na przydrożnym straganie wyglądają przerażająco smutno. Tak smutno, że aż trochę śmiesznie, groteskowo.





Rosja słynie z myślistwa. Kraj gigantyczny, dzikiej przyrody się ostało całkiem galancie, a i zwierzyny łownej pod dostatkiem. A nawet jak nie całkiem pod dostatkiem, bo akurat zwierzątko ma się ku wyginięciu to też się nie ma co martwić. Rosja musi być lubiana przez myśliwych, którzy mogą sobie zapolować na okazy unikatowe w dosłownym sensie. Głośno było o wyprawach Komorowskiego na głuszce. W Polsce ptaki te są pod ochroną. Nie tylko nie można ich zabijać, ale również należy im się specjalne traktowanie w postaci strefy ochronnej w promieniu kilkuset metrów od tokowiska. Polską populację szacuje się na jedyne 500 do 750 sztuk. W Rosji wprawdzie jest ich jak na razie zdecydowanie więcej, populacja jak na razie ma się dobrze, więc teoretycznie wszystko jest ok. Zakazów nie ma, wiec myśliwi uważają, że postępują w porządku.



W Rosji, na Ukrainie i na Białorusi można też polować na wilki. Są to jedyne europejskie kraje, gdzie wilki są wyjęte spod jakiejkolwiek ochrony. A przecież wilk to gatunek nie byle jaki, wpisany na czerwoną listę gatunków zagrożonych wyginięciem i chroniony przez konwencje międzynarodowe. Ale nie takie rzeczy można obejść jak się ma hajs. Mordercza turystyka kwitnie. Jeśli komuś wydaje się, że myśliwi regulują naturę (nieźle abstrakcyjne pojęcie) i tak naprawdę pomagają zwierzątkom to proponuję poczytać jak radzieccy myśliwi rozprawiali się z wilkami. Chwytanie szczeniąt, wnyki, trucie fluorkiem baru (z pewnością świetna dla środowiska metoda), a także pomysły jak z filmów sensacyjnych – polowanie ze śmigłowca i z użyciem motonart. W sumie podczas 70 lat istnienia Związku Radzieckiego życie utraciło 1,5 miliona wilków i wcale z rozpadem Sojuzu nie rozpadła się myśliwska zmowa. Na czarnym rynku wypchany wilk szary chodzi za 700 dolarów. Żeby uśmiercić wilka nie potrzebne jest żadne pozwolenie ani licencja. Każdy może. A warto. Za zabicie wilka wiele regionów przewiduje gratyfikacje pieniężne (często pochodzące z funduszy ekologicznych!) lub bonus w postaci licencji na odstrzał łosia czy niedźwiedzia, a czasem bony na benzynę (do 100 litrów za jednego wilka). Śmierć, polityka, pieniądze. Nic przyjemnego. Za 8 tysiecy dolarów można wybrać się do Rosji na zorganizowane polowanie z użyciem śmigłowca. W takich zabawach biorą udział wytrawni myśliwi, którzy polują dla trofeów, na najbardziej okazałe osobniki. Jeśli nawiną się inne zwierzęta, które będą wyglądały równie dostojnie z brzuchem pełnym trocin i plastikowymi oczami to i ich się nie oszczędza.





Polskie biura turystyki myśliwskiej oferują polowania na głuszce, cietrzewie, łosie, niedźwiedzie brunatne, dziki i wilki. Wszystkie te gatunki są w Polsce objęte ochroną. Wprawdzie dziki tylko sezonową, ale dla każdego z pozostałych wymienionych gatunków zakaz polowania obejmuje cały rok. Dlatego polscy myśliwi udają się na wschód. Żrą kawior i zapijają wódą. Latają samolotami, korzystają z najnowszej i najokrutniejszej broni. Prowadzeni są przez miejscowych myśliwych, którzy znają się na rzeczy i na przykład przy polowaniu na niedźwiedzie na Kamczatce podwożą takiego dziada z wąsem na saniach, znaczy się dziad siedzi na saniach, Rusek prowadzi skuter, podjeżdża mu pod niedźwiedzia, wąs strzela, triumf jest. Piękny kontakt z naturą. Trofeum zaraz ktoś oporządzi, wyślą jakimś Tupolewem czy innym do kraju, chociaż to chyba nielegalne, więc może jakimiś innym, nieoficjalnym kanałem. Potem wąs rozsiądzie się w bani, kucharz naważy mu tradycyjnych potraw, a jakaś ładna pani poleje mu Szampańskoje. Tak to sobie wyobrażam. Wolę nie widzieć. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz