Kryzys widać na każdym
rogu, ale nie da się go poznać po ludziach. Soko chyba ma rację
śpiewając, że “people always look better in the sun”. Ludzie
są życzliwi i rozbawieni. Dalej przesiadują w knajpach, popijają
frappe, jarają fajkę za fajką.
Nadal wiele działań ma bardzo
ludzki wymiar. Pan w sklepie uśmiecha się i zagaduje, nie po to,
żeby orżnąć Cię na 60 centów, tylko dlatego, że lubi sobie
pobajerzyć. Pani na kempingu serwuje wszystkim darmowe śniadanie,
które trwa 3 godziny, bo lubi, żeby jej goście czuli się jak w
domu. Z ekonomicznego punktu widzenia 3 godzinne śniadanie, za które
klienci nie płacą wydaje się totalnie nieuzasadnione. Absolutnie
nieefektywne wykorzystanie czasu i zasobów, ale za to bardzo
ludzkie.
Może Grecy mają zbyt człowieczy mental na kapitalizm i
dlatego te euracze im się nie chcą odpowiednio porachować. No i
się nie rachują. Widać to po pustych lokalach i budynkach, które
straszą nawet w słońcu. Jest ich mnóstwo i pewnie za każdą taką
pustą witryną kryje się jakaś mniejsza lub większa indywidualną
tragedia. Chociaż można mieć ciut nadziei, że przy takich silnych
więziach społecznych większość jakoś sobie radzi. I że te
pustki to potencjał, który Grecy zapełnią na ludzki, a
niekoniecznie biznesowy sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz