piątek, 16 grudnia 2011

Пространство




Tamtego wieczoru długo rozmawialiśmy o kosmosie. O odległościach nie do przemierzenia. O latach świetlnych. Zaginaniu czasoprzestrzeni. O wielkich statkach kosmicznych, które właściwie niczemu nie służą. Zadziwiająca jest potrzeba ludzkości w wymyślaniu tak dziwacznych rzeczy jak kupa blachy mająca dolecieć na księżyc. Ty mówiłeś, że patrząc na to jakie to są niebotyczne sumy, które by można jakoś rozsądne spożytkować, głodne dzieci nakarmić, drzewka zasadzić to wiadomo, ale że z drugiej strony te marzenia o nieodkrytych planetach, o innych formach życia, o gwiazdach, że coś jest w tych marzeniach i że to dążenie człowieka do poznania tajemnic jakoś ci imponuje. 









Ja wypominałam Łajkę. Ty mówiłeś, że Biełka i Striełka były lepsze, bo wróciły. Jakby była w tym jakaś ich zasługa. A przecież ani Łajka ani Biełka ani Striełka ani tym bardziej my nie mamy żadnego wpływu na nasz los.







Potem wyobrażaliśmy sobie, że zamieszkaliśmy na Bajkonurze. Teleportowaliśmy nasz dom do Kazachstanu i postawiliśmy go na budzie Łajki. Nie oszukujmy się, ona już nie wróci. Nigdy. My za to pięknie się tam urządziliśmy. Co piątek jeździliśmy do Leninska po zakupy, a raz w miesiącu na wieczór poetycki do domu kultury Kosmonauta i wcale nam nie przeszkadzało, że jedynym punktem programu była recytacja wiersza przez weterana wojny w Afganistanie. 

Później Ty wyszedłeś po samogon, a ja szukałam Cię przez całą noc.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz