Wegańska rewolucja powoli dociera do
Grecji. Jeszcze kilka lat temu Grecy dziwili się w czym nam
przeszkadzają skwarki na ziemniakach, bo z takim skwarkiem ziemniak
przecież dalej jest wegetariański. Nie sądzę, żeby te parę lat
wstecz ktoś siliłby się na choćby próbę tłumaczenia, że
jajek, mleka, sera i tym podobnych też nie ma ochoty widzieć obok
swojej porcji ziemniaków.
Tymczasem teraz, z nieukrywanym
zaskoczeniem odkrywam w Grecji wege miejsca. Knajpy, sklepy ze zdrową
żywnością, wegańskie opcje w zwyczajnych tawernach.
Na "To Stachi" - bio organik
super hiper restauracyjkę natrafiłam totalnym przypadkiem,
spacerując wybrzeżem w okolicach starego portu. Wytrawny
gastroturysta ma oczywiście wzrok tak wyćwiczony, że natychmiast
zauważa nawet najmniejszy napis "wegan". A jak ujrzy go w
tak mięsożernym kraju jak Grecja to, żeby ne wiadomo jak był
nażarty, musi się zatrzymać i sprawdzić miejscówkę.
"To Stachi" zrobiło od razu
cudowne wrażenie swojskiej jadłodajni, ze względu na obrazy
polnych kwiatów i bezkonkurencyjny malunek osła. Po krótkiej
obczajce menu można było z przyjemnoścą stwierdzić, że jedzenie
też jest cudowne swojskie. Jupi! W końcu najprawdziwsza grecka
kuchnia, ale w etycznym wydaniu.
Szpinak w cieście, pieczone
kasztany, musaka (która w wersji krwawej tradycji zawiera mielone
mięcho), jemista (pomidor i papryka faszerowane ryżem z ziołami
przeważnie wegańskie i dostępne w każdej tawernie, ale może się
zdarzyć z kawałkami martwego zwierzęcia, więc trzeba pytać),
dolmadakia (faszerowane liście winogron), nadziewane cukinie
(cukinie i bakłażany rosną w Grecji jak szalone i wszędzie
występują bardzo obficie), briam (czyli warzywna zapiekanka), okra
(czyli po naszemu piżmian jadalny, popularne w Grecji warzywo typu
cukiniowatego). Ze słodyczy hałwa i apple pie, z rzeczy dość
typowych, plus wegańskie ciasta, mniej charakterystyczne dla Krety
:)
Do picia świeżo wyciskane soki,
mieszanka kreteńskich, górskich ziół. Z kaw oczywiśc frappe i
greek coffie. Ewentualnie dla poszukujących mocniejszych wrażeń
raki (w zasadzie bimber, typowy dla Krety, który jest dość często
sprzedawany w plastiowych butelkach) i ouzo, które jest bardziej
charakterystyczne dla Grecji kontynentalnej.
Zamówiłam szpinak w cieście i sok
grejpfutowy, bo pora była już niestety poobiednia. Kiedy czekałam
na jedzenie zaczęłam przeglądać książkę gości, która
niedługo zacznie dorównywać objętością encyklopedii i trzeba
przyznać, że pochwałom nie było końca. Znalazłam też kilka wpisów
z Polski.
W międzyczasie pojawił się
sympatyczny "papus" i zaczął nawijać o knajpie i żarciu.
Naprawdę miło posłuchać, że ktoś ma taką zajawkę na swoją
pracę. Typo zdążył mi opowiedzieć, że on i jego żona i trójka
dzieci są wege (z diety wykluczają też jajka, jedynie od czasu do
czasu jedzą lokalne, mleczne produkty). Że knajpę prowadzą od 5
lat i że bardzo się jara ideą slow foodu, przywiązywania wagi do
tradycji, lokalności i jakości produktów. I że strasznie się
wzrusza jak mu ludzie piszą miłe rzeczy w tej książce :)
I trzeba mu oddać, że nie były to
słowa rzucone na wiatr, bo jedzenie było przepyszne. Szpinak miał
idealną konsystencję i ciekawy smak, ze względu na dodatek mięty.
Ciasto też było ekstra, kruche, ale nie typu twardy suchar. A do
tego niespodzianka, na stole pojawił sie rewelacyjny pieczony
bakłażan z rodzynkami i oliwą. Aż dziwne, że słodkie rodzynki
tak świetnie komponują się ze słono-piknatnym warzywem.
A kiedy wcisnęłam w rękę panu slow
fooodowi jakieś groszę napiwku, pan kazał mi poczekać i po chwili
pojawił się z kawałkiem wegan ciasta. Ciasto było
korzenno-bakaliowe na razowej mące, też bardzo dobre. A grecki gest
i gościnność to jest fakt! Zdecydowanie polecam!
A, żeby nie było za pięknie, nie da
się zapomnieć, że jednak Grecy nadal wolą fast foodowe souvlaki,
zamiast wysublimanowego, powolnego jedzenia.
文件新蒲崗信箱出租地區寫字樓伺服器中文種類idc註冊免備案好觀塘倉網站中國一級
OdpowiedzUsuń