Poza tym, że w pieknych Atenach źle
się dzieje - ulice okupują narkomani, szaleje widmo nowego
syfiastego narkotyku o nazwie sisa w cenie 1 euracza za działkę, na
każdym rogu stoją prostytuki, policja słynie ze skrajnego rasizmu
i częstego stosowania przemocy, a puste lokale nie pozwalają
zapomnieć, że kapitalizm jest gorszy niż pies ogrodnika, to w
Atenach dzieje się też dobrze. Fajne dziewczyny w środku
szalejącego kryzysu otwierają sklep-kooperatywę z towarami ze
sprawiedliwego handlu i całkiem nieźle im idzie. W zaskłotowanych
miejscówkach powstają kawiarnie i garkuchnie gdzie każdy może się
posilić. A w kilku innych miejscach pięknie rozwijają się wege
knajpki i sklepy ze zdrową żywnością.
Jaram się miejscami typu Avocado jak
durna. Wprawdzie gotuje bez większego bólu, jednak pińcest razy
bardziej wolę jak ktoś gotuje dla mnie. A jak jest sytuacja typu
"nie ugotujesz" (nie mylić z sytuacją typu "nie
pogadasz") to naprawdę mam ochotę całować rączki, które
sprawiły, że mój obiad nie opiera się o kuluri (obwarzanka
z sezamem) i banana, chociaż i tak można i źle nie będzie.
Awokado jest miejscówką trochę na
wypasie, w menu frykasy i ceny niestety też trochę wyższe niż by
się chciało. Ale kaman nie można wymagać, żeby były takie same
jak w podrzędnej budzie serwującej suwlaki. Jak na polską kieszeń
jest troszeczkę ból, ale jak na ateńskie warunki to jest naprawdę
dobrze.
O Avocadowym menu już pisałam tutaj.
Miałam ochotę spróbować wszystkie wegańskie dania, bo opisy
brzmiały naprawdę zachęcająco i zdrowo :) ale stety niestety nie
jestem tą paskudną babą z tvnu, żeby se wyrzucać dania po dwóch kęsach i
przechodzić do następnych. W końcu zdecydowałam się na kaszę z boczniakami o trudnej nazwie, której nie zapamiętałam. Kasza to kasza i nie ma lepszych. A na deser
trochę lansu, czyli raw chocolate cake. Surowe ciasto wydaje
mi się nadal czymś absolutnie burzącym porządek rzeczy, ale jako
że burzenie starych porządków często wychodzi na dobre, tak i
surowe ciasta zaczynają powoli robić furorę.
Danie obiadowe zostało zaserwowane tak
elegancko jak by miało zaraz wystąpić w kuchnia.tv. I na szczęście
było równie dobre co i ładne (co wg zasady, mojej babci i wielu
bajek, "jak ładne to i dobre" możemy odnieść do ludzi).
Dwa kolory kaszy quinoa przekładane smażonymi boczniaki w
aromatycznym sosie. Porcja solidna, z powodzeniem można było się
najeść, a nawet i przejeść jak popełniło się ten błąd co ja
i na siłę dopychało się deserem. Bo jak tu nie spróbować
surowego, czekoladowego ciasta na spodzie z daktyli i orzeszków.
Ciasto było pyszne i na maksa
czekoladowe, ale z wyczuwalnym po chwili smakiem kokosa. Konsystencja
aksamitna. Spód rewelacja, nie za słodki, tworzący zwartą
warstwę. Deserowi można zarzucić tyko to, że kawałek ciasta był
za duży jak na takie jednak ciężkie ciasto i bez filiżanki kawy
równoważącej słodycz czekolady nie dałoby rady się zjeść go
całego.
Tak czy siak jakby nie patrzeć Avocado polecam bardzo mocno. Obsługa bardzo miła
i kompetenta. Wybór dań spory. Jedzenie smaczne i ładne podane. A
zaraz obok Avocado znajduje się bioshop, gdzie można się
zaopatrzeć w jogurty sojowe i lody.
文件新蒲崗信箱出租地區寫字樓伺服器中文種類idc註冊免備案好觀塘倉網站中國一級
OdpowiedzUsuń