piątek, 28 września 2012

Puszcza to puszcza. Przyroda!

Czasem w życiu zdarzają się takie rzeczy, o których wiadomo, że są ważne. Czasami bardzo łatwo rozpoznać ich wagę. Wtedy kiedy po powrocie do domu pojawiają się przed oczami, jak filmy na soczyście kolorowych kliszach. Wyświetlają się raz za razem, bez udziału świadomości. Idziesz korytarzem i nagle widzisz zieloność lasu, kawałek krzoka, podskakujący tyłek małego dzika. Hmm, niby taka sobie Puszcza. Wprawdzie jedna z ostatnich takich ostoi przyrody w Europie, wprawdzie z unikatowymi gatunkami fauny i flory, wprawdzie z drzewami co jeszcze królów pamiętają, wprawdzie... Ale tak na chłopski rozum to trochę gnijących drzew, srających żab i zbyt dużego stężenia tlenu w powietrzu. A jednak...




Obojętnie jest czy popłyniemy w romantyczne rozpływanie się nad kropelkami rosy na rozświetlonej promieniami porannego słońca polanie, gwiazdami mrugającymi na ciemnogranatowym niebie, delikatnymi niteczkami babiego lata muskającymi policzki czy pójdziemy w bardziej naukową mańkę. Szkiełko i okno, obserwacja i analiza. Bardzo proszę, tutaj mamy stanowisko takiego, a takiego grzyba, występuje on jeszcze tylko w jednym innym miejscu w Europie. A tutaj proszę taki porost, nawet nie wiedzieliśmy, że taki istnieje. No jak by nie patrzeć i na magię i na logikę - Puszcza Białowieska to miejsce niezwykłe.



I dlatego tym bardziej szlag trafia i nóż się w kieszeni otwiera jak się pomyśli o dziadach z wąsem, którzy przyjeżdżają swoimi wypasionymi brykami, żeby za pomocą również dość drogich zabawek pofolgować swoim morderczym zachciankom. Jak mamę kocham, nigdy w życiu, za żadne skarby świata nie pojmę jak może sprawiać przyjemność odebranie życia jeleniowi, który właśnie pręży się przed swoją nową dziewczyną. Taki jeleń wychodzi sobie w połowie września na rykowisko, żeby w metalicznym blasku księżyca zdrowo sobie poryczeć. Ryczy trochę do swojego rywala, mówiąc mu: „Stary, ja te moje rogi mam większe i dłużej je noszę niż Ty. Takie sobie mięśnie od nich wytrenowałem, że mi chłopie nie podskoczysz. O proszę posłuchaj, jak je naprężę to wydam z siebie taki ryk, że Twoja stara trzy paśniki dalej to usłyszy”. A trochę do swojej upatrzonej typiary: „Hej Lalka! Zapraszam Cię na swoje legowisko, mam tam niezły zbiór wierzbowych witek, może chcesz sprawdzić?”. Puszcza do niej oczko, ale zanim miłosna fala doleci do jeleniowej (taka pani to łania i nie jest tym samym co sarna, na wczasach człowiek się uczy – parka jeleni to łania i byk, parka saren to koza i kozioł/rogacz), więc zanim łania opuści swoje długie rzęsy zawstydzona śmiałą bajerką pana byka powietrze zostanie przeszyte mrożącym krew w żyłach świstem kuli. Krew, coraz bardziej mleczny wzrok jelenia, zapach śmierci. Cierpienie. I takie poczucie niestosowności. No jak taka kurwa może przerywać taki moment, z butami do świątyni przyrody się pchać ze swoją pychą i arogancją? No jak?


Pasuje mi tu tylko jedna, najuniwersalniejsza odpowiedź: No nie wiadomo.


Pozostaje mi życzyć tym dziadom, których tak szczerzę nienawidzę, żeby ich spotkała taka dobroć jak ich patrona św. Huberta, który po spotkaniu pewnego wyjątkowego jelenia przestał polować. I żeby odpuścili sobie ambony, strzelby i noże do wypruwania serc i inszych bebechów. Trzymam za Was kciuki, dziady! Ogarnijcie się, bo nie lubię odczuwać nienawiści. A ja nie to niech Was pokręci!


A gdyby któremuś się udało to może się zorientuje, że właśnie wkroczył do świata z fragmentu tekstu, który poniżej. Ogólnie nie przepadam za CrimeThink’iem, bo coś mi się zdaje, że nie tylko świadomość kształtuje byt, ale też vice versa. Mimo to do tego tekstu (chociaż jest infantylny i kiepsko przetłumaczony) mam sentymentalny stosunek i przypomniał mi się on podczas nocnych przejażdżek po lasach, które wyglądały tak jak w teledysku Bat for Lashes. Polecam! 

„Ten świat potocznie zwany „prawdziwym światem” jest tylko fasadą. Zdejmij kurtynę, a zobaczysz, że biblioteki wypełnione są zbiegłymi spod kontroli powieściami, a drogi szumią uciekinierami, że wszyscy portierzy i wrażliwe matki z całych sił szarpią smycz, żeby zyskać choć szanse na to, by pokazać jak bardzo są żywi... a całe to gadanie o praktyczności i odpowiedzialności jest tylko pogróżkami i blefowaniem, które ma odciągnąć nas od wyciagnięcia rąk - co przekonałoby nas, że niebo leży przed nami, w naszym zasięgu.

ISTNIEJE TAJNY ŚWIAT, UKRYTY W TYM „PRAWDZIWYM”.

Możesz go spróbować w szoku i wstrząsie pierwszego, niespodziewanego pocałunku albo we krwi w twoich ustach, która pojawia sie na chwile po wypadku, kiedy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze żyjesz. On dmie razem z wiatrem, który czujesz na szczycie szaleńczej nocy przygód. Słyszysz go w magii twoich ulubionych piosenek, jak unoszą cię i przemieszczają na szlaki, których żadna nauka i psychologia nigdy nie mogłaby brać w rachubę. Możliwe, że widziałeś jego ślady, wydrapane kodem bez klucza na ścianach toalety albo byłeś zdolny do zdobycia sie na bladą refleksje o nim podczas filmów, które sie robi by utrzymać nas zabawionymi, zrelaksowanymi. On jest pomiędzy słowami, kiedy rozmawiamy o naszych celach i pragnieniach, ciągle ukrywający sie gdzieś poza ograniczeniami bycia ‘praktycznymi’ i ‘realistycznymi’. Kiedy poeci i radykałowie nie śpią do świtu, wysilając swoje umysły dla doskonałej sekwencji słów albo czynów, by wypełnić serca (albo miasta) ogniem, próbują znaleźć ukryte wejście do niego. Kiedy dzieciaki uciekają przez okno, by wędrować późno w nocy, albo bojownicy wolności szukają słabych punktów w fortyfikacjach rządowych, próbują wślizgnąć sie do niego - gdyż oni lepiej wiedzą, gdzie drzwi są ukryte. Kiedy nastolatki niszczą bilbord, by sprowokować całonocny pościg z policją, albo anarchiści wywołują regularną demonstracje, by roztrzaskać witryny, jednego z milionów, korporacyjnego marketu i banku, wtedy próbują szturmować jego bramy.
Kiedy kochasz sie i odkrywasz nowe doznanie albo obszar ciała twojej miłości i czujecie sie jak odkrywcy odnajdujący nowe części świata, na równi z oazą pustyni lub brzegiem nieznanego lądu, tak jakbyście byli pierwszymi, którym udało sie osiągnąć biegun czy Księżyc, wtedy badasz jego granice.
On nie jest bezpieczniejszym miejscem niż ten „prawdziwy” – wręcz przeciwnie, jest on doznaniem niebezpieczeństwa, które raz na chwilę wydaje się usuwać w cień przyszłość i przeszłość. Może natknęliście się na niego przypadkiem, kiedyś, zadziwieni tym co znaleźliście.
Stary świat rozprysnął się za wami i w was, i żaden lekarz ani metafizyk, nie może go z powrotem poskładać. Wszystko, poprzednie stało sie trywialne, niedorzeczne, absurdalne, kiedy horyzonty gwałtownie się wokół was poszerzyły i niewyobrażalne wcześniej szlaki sami sobie zaoferowaliście. I przypuszczalnie przysięgliście sobie, że nigdy nie wrócicie, że będziecie żyć poza, resztę życia, wstrząsani nagłością, gwałtownością, w ekscytacji odkryć i zmian – ale jednak wracaliście.
Zdrowy rozsądek dyktuje, że ten świat może zostać doświadczony tylko chwilowo, że jest on właśnie szokiem przejściowym i niczym więcej; ale opowieści, którymi sie dzielimy, mówią co innego: słyszymy o kobietach i mężczyznach, którzy zostali tam tygodnie, lata, którzy nigdy nie wrócili, którzy żyli tam jak bohaterowie, wiemy, ponieważ czujemy go w atawistycznej części naszych serc, która przechowuje pamięć o wolności z dawnych czasów, że ten sekretny świat jest blisko i czeka na nas. Możesz go zobaczyć w błysku naszych oczu, w żywiołowości naszego tańca i spraw sercowych, w proteście albo w wymykającej się spod kontroli zabawie.
Rewolucja, jest po prostu myślą o tym, że możemy wejść do tego sekretnego świata i nigdy nie powrócić; albo lepiej, że możemy spalić ten obecny, by całkowicie odsłonić ten pod spodem.”



poniedziałek, 10 września 2012

Hell is where the heart is.

"Człowiek, któremu odejmą strzaskaną rękę, czuje ciągły ból w próżni równającej się długości ręki. Często budzę się po twardym śnie z tym nieujętym bólem w próżni. Oto przyjdzie nowa wiosna... Zobaczę ją we mgłach przydymionych sadzą fabryczną - a zarówno tam, jak tutaj będę niósł w sobie kły upiora, głęboko zapuszczone w duszę... I tak zawsze, bez końca..." S. Żeromski